Rejs morski s/y "Morgana" (Włochy, Elba, Sardynia, Korsyka, Sylwester 2013/2014)

Galeria - rejsy za nami

Sobotni świt 28 grudnia. Leniwy toskański krajobraz między Pizą a Follonicą rozświetlają nagle dwa pędzące obok siebie lśniące i kolorowe busy Charter.pl. Dwa zastępy polskich żeglarzy pod dowództwem Adama i moim zbliżają się do Punta Ala, gdzie za kilka godzin zmienią środki lokomocji z Renault Traffic na Oceanisa i Sun Oddyssey’a – dwa piękne jachty pod włoską banderą, którymi wpłyną w nowy rok.

Jest 9-ta rano więc nasza osiemnastoosobowa grupa zwiększa populację klientów centrum handlowego w miejscowości Follonica chyba o 100%. Po piętnastogodzinnej podróży wszystkim należy się krzepiące toskańskie śniadanko (kawa z rogalikiem oczywiście) ale głównym powodem jest potrzeba zakupów. Obie załogi zamierzają wyjść w morze natychmiast po odebraniu jachtów, nie będzie więc potem czasu na bieganie po sklepach. Przyzwoita sprawność bądź co bądź zmęczonej załogi pozwala do pięknej mariny Punta Ala wjechać tuż przed 11-tą. Parkujemy pod głównym budynkiem z porządnymi prysznicami, gdzie załogi mogą przywrócić swoją nadszarpniętą podróżą świeżość a ja uprzednio próbuję po raz dwudziesty nawiązać łączność telefoniczną z armatorem jachtów. No cóż, do nienachalnej pracowitości ludzi z południa kontynentu już dawno się przyzwyczaiłem. Kolejny raz i bingo! Alessandro nawet wie o co chodzi o obiecuje być w ciągu 30 minut … więc mamy spokojnie godzinę na toaletę. Przekazanie obu łódek przechodzi nadzwyczaj sprawnie i bez zbędnych ceregieli. Pierwsza morska odprawa z załogą, podział miejsc i wacht, sztauowanie i podstawowe szkolenie. Z Adamem ustalamy wyjście w morze o 15-tej i plan wypala w 100% o dziwo. O 15.30 suniemy już w ciszy pod żaglami w kierunku urokliwego Portoferraio – napoleońskiego portu na wyspie Elba. Przed nami jakieś 4 godziny żeglugi, bo wiatr sprzyja znakomicie. Zaczynamy baksztagowo a kończymy ostrym bajdewindem, by gnani południową piątką wpłynąć godzinę po zachodzie słońca na wody zatoki. Odpalamy silnik i podchodzimy do nabrzeża, przy którym prawie 200 lat temu witano Imperatora Bonaparte. Jesteśmy pierwsi więc szukamy miejsca dla dwóch jachtów i tu pojawia się problem. Połowę miejsc przy nabrzeżu zajął uszkodzony czeski żaglowiec „La Grace”, który ze względu na awarię wału napędowego śruby utknął tu na dłuższy postój. Stajemy w jego sąsiedztwie, czescy żeglarze odbierają cumy i znowu niespodzianka, bo jednym z Czechów jest… Andrzej – znajomy z rejsów z pod bandery Charter.pl. Z zaproszenia na pokład nie korzystamy, bo trzeba zorganizować miejsce dla załogi drugiego jachtu. Po kolejnej godzinie oba jachty bezpiecznie zacumowane a załogi rozpoczynają ognisko zapoznawcze. Jesteśmy w końcu zbieraniną ludzi z całej Polski. Rano zwiedzanie miasteczka z muzeum Napoleona i przyjacielska wizyta na czeskim windjamerze :)

Po południu wychodzimy w morze, tym razem już całodobowy przelot w stronę Sardynii. Prognozy są obiecujące: najpierw zachodni słaby wiatr a wieczorem odkrętka na kierunki północne i wzrost siły do 5-6B. Idealnie. Wyspę opływamy od północy na silnikach, bo wieje ledwo kilka węzłów ale wraz z obraniem kursu na południe diesle milkną przekazując napędzanie jachtów dumnie wypiętym żaglom. Jednym baksztagowym halsem docieramy wczesnym popołudniem do sardyńskiego Porto Cervo. Miejsce, gdzie w sezonie należy rezerwować postój z miesięcznym wyprzedzeniem okazuje się być…. puste, żeby nie rzec wymarłe. Tym razem jacht Adama dotarł pierwszy, więc przez UKF-kę dowiadujemy się o sytuacji. Zakupy udaje się zrealizować dzięki pomocy zmotoryzowanych tubylców. Na wszelki wypadek sprawdzamy sytuację w starym porcie ale tu też pustka więc stajemy w niemal pustej marinie w sąsiedztwie drugiej łódki. Eksploracja otoczenia „czerwonego portu”, który w sezonie tętni bogatym życiem 24 godziny na dobę a teraz sprawia wrażenie wyludnionego jest bardzo ciekawym przeżyciem.

Rano ruszamy w kierunku korsykańskiej perły – Bonifaccio, gdzie zamierzamy przywitać nowy rok, dzisiaj w końcu Sylwester. Ponieważ wieje umiarkowany zachodni wiatr postanawiamy pozwiedzać po drodze, płyniemy więc trochę na żaglach, trochę na silniku pomiędzy przepięknymi wyspami przyklejonymi do północno-wschodniej Sardynii, wśród których najbardziej znana jest Madallena. Cieśninę świętego Bonifacego przepływamy jednym, ostro-bajdewindowym halsem i do fiordu Bonifaccio wchodzimy na żaglach, które oczywiście szybko klarujemy i już na silniku wchodzimy do mariny. Godzinę później staje obok nas Bavaria z polską banderką pod lewym salingiem. Niezbędne zakupy i wstępna eksploracja tego przepięknego miejsca jest wstępem do zabawy, która niespodziewanie rozwija się na naszym jachcie po północy. Jest mnóstwo ludzi: Polacy z Bavarki, jacyś Niemcy, Włosi i Francuzi. Pojawia się nawet żandarmeria, która składa nam noworoczne życzenia i odjeżdża po chwili. Nie ma się co dziwić. Francuzi nie świętują Sylwestra jak u nas, więc generalnie nic ciekawego „na mieście” się nie dzieje. Tak staliśmy się centrum wydarzeń i poza doskonałą zabawą pozostał koszmarny bałagan do posprzątania w nowym roku – taki los gospodarza..

Adam wypływa w południe a my postanawiamy wyjść tuz przed zachodem. Po zachodzie płyniemy już cieśniną pod żaglami. Wiatr odkręca na południe, więc znowu czeka nas przyjemna żegluga z wiatrem. Rzadko wiatr aż tak sprzyja żegludze przez cały tydzień, tym większa moja radość. Noc wymaga od wacht ciągłej czujności, bo przecinamy bardzo ruchliwy tor statków handlowych i pasażerskich ale poza drobnymi korektami kursu nie ma większych problemów. Kurs obraliśmy na Gilio – piękną, niewielką wysepkę, którą rozsławił 2 lata temu niejaki kapitan Schettino. Potężny wycieczkowiec :Costa Concordia” został już postawiony do pionu i częściowo zatopiony przed ostatnią fazą usunięcia go z rafy i jego widok – tuż przed wejściem do małego portu robi nadal ogromne wrażenie. Rok temu byliśmy tu, kiedy wrak spoczywał leząc na prawej burcie tak jak tuż po tragedii z 2012 roku. Teraz widać doskonale niewiarygodną skalę zniszczeń. Świadomość śmierci ok. 30 osób też działa na wyobraźnię… Do portu wchodzimy późnym popołudniem i idziemy na włoski obiad. Rano widokowe spacery i zakupy ze śmiesznego jeżdżącego sklepiku z rybami. Auto-sklepik śmieszny ale jego zawartość już nie. Świeże owoce morza, wkrótce wypełniają dwie reklamówki i lądują na pokładzie. Ostatnia kolacja będzie pycha J

Po stresującym tankowaniu w portowej stacji, przy dziwnie zachowującym się promie samochodowym wychodzimy w morze i tuż za wrakiem silnik milknie. Jest 13-ta, do Punta Ala mamy 30 mil i „piątkę” z południa. Sielankowe żeglowanie umilamy sobie różnymi rozrywkami – załoga naprawdę się już zgrała.

O 19-tej, w kompletnej ciemności po raz ostatni zwijamy żagle tuż przed główkami mariny i po raz ostatni cumujemy przy tej samej kei, od której odbijaliśmy tydzień temu. Załoga Adama już też na miejscu. Wspaniała kolacją kończymy ten przemiły rejs. Przemek daje koncert kulinarno-wokalny, gramy w bękarcika (robocza nazwa gry, którą odgapiliśmy z filmu Bękarty Wojny) i ogólnie jest karnawałowo.

Sobotnie południe 4 stycznia. Szarą toskańską autostradą mkną dwa jakże charakterystyczne busy z logo Charter.pl. Przed nami 1300km do Bielska-Białej, za nami ponad 300mil po pięknym Morzu Tyrreńskim, gdzie jeszcze nie raz wrócimy… jestem tego pewny.

Dziękuje mojej dzielnej załodze za żeglarską robotę i wspaniałą atmosferę, dziękuję załodze Adama za wspólną wyprawę a wszyscy dziękujemy załodze Charter.pl za kolejny super zorganizowany żeglarski wypad :)
Krystian

autorzy zdjęć: AsiaP, PO

 foto: AsiaP  foto: AsiaP  foto: AsiaP  foto: AsiaP  foto: AsiaP  foto: AsiaP  foto: AsiaP  foto: AsiaP  foto: AsiaP  foto: AsiaP  foto: AsiaP  foto: AsiaP  foto: AsiaP  foto: AsiaP  foto: AsiaP  foto: AsiaP  foto: AsiaP  foto: AsiaP  foto: AsiaP  foto: AsiaP  foto: AsiaP  foto: AsiaP  foto: AsiaP  foto: AsiaP  foto: AsiaP  foto: AsiaP  foto: AsiaP  foto: AsiaP  foto: AsiaP  foto: AsiaP  foto: AsiaP  foto: AsiaP  foto: AsiaP  foto: AsiaP  foto: AsiaP  foto: AsiaP  foto: AsiaP  foto: AsiaP  foto: PO  foto: PO  foto: PO  foto: PO  foto: PO  foto: PO  foto: PO  foto: PO  foto: PO  foto: PO  foto: PO  foto: PO  foto: PO  foto: PO  foto: PO  foto: PO  foto: PO  foto: PO  foto: PO  foto: PO  foto: PO  foto: PO  foto: PO  foto: PO  foto: PO  foto: PO