Rejs morski (Morze Północne, marzec 2015)

Galeria - rejsy za nami

Tegoroczny marcowy rejs po Morzu Północnym odbył się na ruchliwych wodach Kanału Angielskiego (przez Francuzów zwanego Kanałem La Manche). Zaczęło się całkiem spektakularnie - w dniu naszego zaokrętowania w St.Malo wypadł największy od kilkudziesięciu lat pływ syzygijny, który ściągnął połowę populacji Francji na wybrzeże Kanału La Manch - a w szczególności do St.Malo;) Wieczorem z trudem znaleźliśmy miejsce w podrzędnej portowej tawernie aby zjeść mule z frytkami zapijane winem.

O poranku, z odpływem wyszliśmy w morze, wiatr sprzyjał i już po dwudziestuparu godzinach byliśmy w brytyjskim Plymouth. Tu spędziliśmy uroczy wieczór odwiedzając kilka pubów, spożywając fish&chips oraz wyroby lokalnych browarników - z umiarem oczywiście. Po wyjściu o poranku i spędzeniu kolejnych ponad dweudziestu godzin na omijaniu masowców, tankowców i innych owców dotarliśmy z powrotem do Francji - tym razem do Cherbourg`a. Kilka godzin spędziliśmy na zwiedzaniu ciekawego muzeum morskiego, następnie sympatyczna kolacja i krótki sen. Wyszliśmy przed świtem z intencją sprawnego osiągnięcia wyspy Guersey... wyszło trochę mozolnie za sprawą nietrzymającego się prognozy wiatru zachodniego o sile 8B i prądu pływowego o prędkości 7w w kierunku przeciwnym. Taka kombinacja bardzo sprawnie i szybko wygenerowała niezłą kipiel;) Kolejna fala przechodząc przez pokład naszej jednostki zdewastowała mocno szprycbudę redukując jej podstawową funkcjonalność w stopniu istotnym. Niemniejjednak dzielna załoga doprowadziła popołudniową porą jacht do portu w stolicy uroczej wyspy Guersey. Z lekkim zdziwieniem przyjęliśmy fakt, że keja dla gości jest niepołączona z lądem - konieczne było zwodowanie pontonu i pokonanie ok. 10m na wiosełkach. Co kraj to obyczaj;)

Krótki spacer po mieście, lokalny pub i powrót na jacht. Rano wyjście w kierunku drugiej z wysp kanałowych - bardziej znanej - Jersey. Tu dotarliś,y wieczorem i po krótkich perturbacjach organizacyjnych związanych z remontem portu udaliśmy się na zwiedzanie miasteczka. Po krótkim spacerze w deszczu trafiliśmy do - jak się okazało później - najlepszego pubu na wyspie, w którym za barem pracowała Polka. Po powrocie na jacht parę godzin snu i rano w drogę do St.Malo. Pośpiech był wskazany tym razem, by zdążyć na wysokość wody umożliwiającą wejście do mariny. Dzięki sprzyjającym prądom i wiartom oraz zaangażowaniu załogi w efektywną żeglugę - udało się. Popołudniową porą staliśmy w marinie w St.Malo; jeszcze podsumowująca kolacja, pakowanie i rano w drogę do Polski. To był bardzo dobry rejs w doborowym towarzystwie.

Piotr Kowalski
zdjęcia: Katarzyna Koj, Piotr Kowalski