Zielona Chorwacja 2013

Rejs odbył się w czasie od 11.05 do 18.05.2013. Do Chorwacji dojechaliśmy busem wynajętym z Charteru. Całą drogą temperatura nie przekraczała 12 stopni. Dopiero ~50km od Trogiru zaczęła się piękna pogoda. Do mariny Seget Donij trafiliśmy bez problemu. Przejęcie łodzi szybkie i profesjonalne, tak w biurze, jak i na wodzie. Po rozpakowaniu, prysznicu wieczorem idziemy do centrum . Starówka w Trogirze jest piękna i warta zobaczenia. W niedzielę wychodzimy rano przy pięknej pogodzie. Delikatny baksztagowy wiatr pcha nas na południe. W ciągu dnia zaczyna się na północy chmurzyć, ale deszcz do nas nie dociera. Wieczorem stajemy na kotwicy w prześlicznej małej zatoczce wśród skał na południowym cyplu wyspy Brac. Wieczór upływa nam na imprezowaniu, szantowaniu i gitarowaniu.

Rano wychodzimy ~0600, chcemy być wcześnie w Korculi. W zatoczce jest miło i cicho. Gdy wychodzimy na morze wieje dobre 7B. Z gór Dynarskich schodzą silne wiatry spadowe. W pewnym momencie niedaleko nas widzimy dwie trąby powietrzne, które na szczęście szybko zanikają. Dopiero gdy oddalamy się od brzegu i wchodzimy między wyspy wiatr słabnie do 4B i żegluga staje się przyjemna. Około południa dopływamy do Korculi i stajemy w marinie. Popołudnie spędzamy na spacerze po mieście z kawą na głównym placu. Rano odpływamy w kierunku Lastowa. Delikatny słaby wiatr na początku akceptowalny potem skręca i musimy podeprzeć się silnikiem. Późnym popołudniem wpływamy do zatoki Veli Lago i stajemy przy nabrzeżu obok małego hoteliku. Planujemy na wieczór kolację w restauracji przyhotelowej. Najpierw jednak zwiedzamy okolicę. Kolejny raz stwierdzam, że wyspa Lastowo jest miejscem w którym mógłbym zamieszkać.

Kolacja chociaż pyszna poraża nas ceną, tego miejsca zdecydowanie nie polecam. Prognoza pogody przewiduje załamanie za dwa dni , więc kolejnego dnia z rana szybko wychodzimy w kierunku wyspy Vis. Pod wieczór dopływamy do Komiży. Zakładałem, że w przypadku wiatrów południowo wschodnich będziemy tam dobrze osłonięci. Jednak obsługa portowa jest innego zdania i doradzają nam przepłynięcie na drugą stronę do zatoki Vis. Przepływamy na drugą stronę wyspy, jednak wiedziony przeczuciem i dobrą praktyką morską stajemy przy zapadającym zmierzchu przy nabrzeżu, jednak nie w miejscowości Vis, a w miejscowości Kut w tej samej zatoce. Miejscowość wyjątkowo urocza. Decyzja o postoju była wyjątkowo trafna. Noc mamy bardzo spokojną, chociaż na morzu wieje do 9B. Następny dzień ma wyglądać tak samo, więc podejmujemy decyzję o pozostaniu tam na cały dzień i zrobieniu wycieczki do Komiży. Spacerkiem wędrujemy do Miejscowości Vis i tam widzimy, że decyzja o postoju w Kut była słuszna. Jachty przy nabrzeżu w Visie tańczą jak piłki. Wynajętą taksówką docieramy do Komiży, a tu nic. Tak jak zakładałem cypel wyspy zasłonił port. Jest i owszem zafalowanie , ale jest w miarę spokojnie. W malutkiej pizzerni jemy pizze, spacerujemy po pustych jeszcze uliczkach Komiży i wracamy na jacht. Wieczorem kolega wyciąga sztalugi i maluje piękną panoramę Kut, ja gram na gitarze, co chwilę podchodzą i zagadują nas miejscowi ,dzieci częstujemy cukierkami…jest wyjątkowo wesoło. Rano na wydmuchującym się sztormowym wietrze wychodzimy w ostatni odcinek . Wracamy do Trogiru. W ciągu dnia wiatr staje się coraz słabszy. Ale późnym popołudniem docieramy na miejsce. Wieczór spędzamy na starówce Trogiru, akurat odbywa się jakiś festiwal. Ostatniego dnia rano przekazujemy łódź, również bez problemów jak przy przejęciu i ruszamy w drogę powrotną do kraju.

W ciągu tych paru dni, które spędziliśmy tutaj zobaczyliśmy Chorwację zieloną, nie spaloną temperaturą i słońcem. Mieliśmy prawie każdą z możliwej pogody. Spędziliśmy bardzo przyjemny tydzień poznając znowu nowe miejsca.

Gabriel Stangret