Kurs na północ (Chorwacja - wrzesień 2010)

Byłem w Chorwacji wiele razy. Ale tylko raz w północnej.
Niektórzy załoganci też. Tak więc tym razem zdecydowanie na północ! Zrobiliśmy sobie koszulki z napisem Sukosan-Zadar-Pula z mocnym postanowieniem, że zrobimy wszystko w tym celu. Ale od razu na spotkaniach przedrejsowych była mowa, że tym razem chcemy głównie na żaglach czyli tam gdzie powieje wiatr.

Niezłym pomysłem było wynajęcie busika. charter.pl ma taką usługę ale tym razem był już zarezerwowany. Wynajęliśmy więc we Wrocławiu za 2000 PLN + VAT na 8 dni.
Dlaczego to dobry pomysł?
Bo wszyscy mogli spać w klimatyzowanym busiku Reanault Traffic a kierowcy mogli się wymieniać a postoje były krótkie po 2-5 minut. Dużo miejsca na bagaże a nawet na duże zakupy jachtowe. No i gdybyśmy jechali autobusem to potrzebny byłby dodatkowy dzień urlopu.

Mała uwaga: w Chorwacji na autostradzie opłaciło się płacić banknotami 50-eurowymi bo dostawaliśmy resztę w kunach po przyzwoitym kursie 7,23:1.
Natomiast na stacjach benzynowych czy restauracjach jeśli udawało się płacić w euro to kurs był słaby 7,10:1 lub nawet 7:1.

Sobota 1200
Dzwonię do armatora, że będziemy za godzinę, bo zależy nam na szybkim wypłynięciu. charter.pl zadbał bowiem o to aby już przed przyjazdem podać nam jego numer.

Sobota 1300
Przyjeżdżamy. Bałem się, że 18 września marina będzie wyludniona. Nic z tych rzeczy! Ruch ogromny. Głównie Polacy. Ale są też inni Słowianie, trochę Niemców, Włosi.

Załoga pod prysznice a ja do kolejki. Organizacja była bardzo dobra. W moim imieniu wcześniej charter.pl wysłał listę załogi. Szybko Pani z Adriatic Charter wydrukowała jej kopię, parę dokumentów i ... 229 euro (pakiet: ubezpieczenie kaucji, transit log, silnik do pontonu i opłaty klimatyczne) poszło z kasy jachtowej.
I dostałem ... telefon komórkowy NOKIA z ładowarką 12V. Ma on 3-cyfrowy numer więc inne załogi z ew. flotylli mogliby dzwonić
do mnie za darmo. Ale głównie służy do połączenia z recepcją i serwisem. Jak zrobi Pan wstępny check-in to proszę zadzwonić żegna mnie Pani i życzy miłego pobytu w Chorwacji.

Idę na nasz piękny jacht o wdzięcznym imieniu ELECTRA (Bavaria-36). To był jacht jeden z lepszych pod względem stanu technicznego, na jakich pływałem w życiu choć 6-letnia. Zawsze biorę jacht 36-37 stopowy. Dla 6 osób duży komfort ale w 7-8 osób też da radę. Ekonomicznie to najlepsza opcja! Na osobę wyszło nieco ponad 500 PLN. I tu kolejne miłe zaskoczenie. Czeka na mnie check-lista po angielsku i ... polsku. Załoga sprawdza kambuz a ja krok po kroku sprawdzam wszystko dokładnie. Łącznie z posortowaniem map itd. itp. Bezpieczeństwo jest najważniejsze i tu moje zaniepokojenie. Mamy tylko 4 szelki a planowaliśmy 1-2 nocne przebiegi. Bardzo żałuję, że nie poprosiłem o 3 dodatkowe szelki. W Chorwacji mało osób pływa nocą a rekreacyjne jachty mają często w warunkach czarteru zakaz pływania powyżej 6B. Tak więc niestety odpuściłem ten temat.

Dalej nadal sprawnie. Dzwonię przez komórkę, że jestem gotowy do check-in'u. Po 10 minutach przychodzi Pan. Wyjaśnia kilka moich wątpliwości. Miałem parę pytań do instalacji w łazience, zapasowej butli gazu itd. Po chwili "wiem wszystko". Jeszcze tylko wiadomość z kambuza: brakuje kieliszków. Nie jest to istotne ale proszę panią z obsługi o uzupełnienie i po paru minutach wszystko mamy!

Sobota 1830
Niby wszystko idzie sprawnie ale rozpakowanie załogi, jedzenie itd. trochę trwało. Odpływamy. Wiatr dość mocny jak na start 4-5B w porywach. pierwszy etap to tylko 5 mil do pobliskiego Zadaru. Bo w Sukosanie "niczego" nie ma. Poza może dwoma konobami z klimatem i ogromną infrastukturą w marinie.

Sobota 2030
Dopływamy do Zadaru. Wybieramy największą marinę i jak się okazało najdroższą: 68 euro. Zadar nocą jest uroczy. Podświetlone mosty, kościoły, zabytki.
Załoga jest jednak zmęczona i ... połowa wybiera sen na jachcie. Z fajnych rzeczy polecam tzw. organy. Na deptaku przy morzu są specjalne rury i unosząca się fala powoduje dźwięk przypominający muzykę z organów.

Niedziela 0700
Wstałem aby sprawdzić prognozy pogody.
Jak każdego dnia dostanę później od Janka z charter.pl prognozę SMSową. Ale niezależnie posłucham przez VHF i sprawdzę w marinie. Pogoda marna. Pada deszcz. Pomimo rozbudowanego wyżu nad Adriatykiem i małych różnicach ciśnienia w ciągu ostatniej doby prognozy są sprzeczne. Różne kierunki wiatru, różna prognoza siły. Generalnie pod wieczór ma się poprawiać. Nie spieszy mi się z odpłynięcie, Zwiedzamy Zadar, śledzimy wpływy rzymskie. Są nawet studnie z tamtych czasów.

Niedziela 1300
Odpływamy.
Nieźle wieje. Na samym foku mamy 5 węzłów. Nie jestem w nastroju do bicia rekordów i niechętnie zgadzam się na grota. Mamy 6,3 węzła ale komfort żeglugi pogarsza się.

Schodzę pod pokład aby sprawdzić mapy. W nawigacji bardzo ułatwia nam wydawnictwo z 1000 Waypoint'ów GPS. Mało tego są tam odległości. Można się np. dowiedzieć, że jeśli będziemy dokładnie w punkcie X to potem mamy 16,1 mili kursem 161 bezpiecznej żeglugi a potem np. 12 mil kursem 192. Mimo to sprawdzam to na mapach papierowych i elektronicznych. Klimczak w swoim świetnym przewodniku dla żeglarzy po Chorwacji ostrzega, że w tych okolicach błędy map + wskazań GPS mogą dochodzić do 500 (!!) metrów. Trzeba więc uważać.

Załoga zgłasza mi z pokładu, że wiatr się wzmaga. Jak to? W ciągu 20 minut? Tak! Okazuje się, że mamy wiatr z gór - borę. Przejmuję więc ster i nakazuje założenie szelek. Mamy ich jednak tylko 4. Załoga chce zostać na pokładzie bo pod będą mieli chorobę morską. Rozumiem ich ale nie ma przebacz.
Na pokładzie przechyły są duże i nikt bez szelek nie pozostaje. Mi zakłada szelki koleżanka, która wcześniej założyła sobie. Grzesiek nasz I oficer idzie zrefować grota ale już po paru sekundach jasne jest, że od razu lepiej go całkiem zdjąć. Nie było to łatwe bo trzeba udać się pod maszt i kręcić korbką przy
dużych przechyłach. W końcu walka centymetr po centymetrze zakończyła się sukcesem.

Jak widać w Chorwacji trzeba mocno uważać na wiatr bo może się szybko zmienić!!

Kolejna uwaga: w Chorwacji południowej jest dużo marin, bojek, kotwicowisk. W północnej jest już gorzej. Do Puli jest jeszcze ponad 40 mil. Rezygnujemy.
Dla uspokojenia sytuacji wpływam pomiędzy wyspy. Jesteśmy tak dobrze chronieni od fal i wiatru, że rzucamy na prawie godzinę kotwicę. Jest czas na ciepłą herbatę, zmianę zmoczonych ubrań i skarpet. Jednak na noc nie ma tu warunków do zostania. Najbliższy sensowny port schronienia to Simuni oddalony 20 mil. Mówię załodze, że czeka nas co najmniej 4 godziny dość ciężkiej żeglugi. I w drogę. Nie ma mowy o korzystaniu z chartplottera pod pokładem. W zasadzie muszę być cały czas na pokładzie. Nasz nawigator Janek jednak dzielnie się spisuje dzięki małemu ręcznemu GPS GARMIN VISTA HCx z mapą morską jedziemy jak po sznurku. Jest wprawdzie pełnia księżyca ale widoczność słaba. Bez GPSa nie byłoby żadnej szansy aby ominąć niewidoczne wyspy.

Niedziela 2230
Wchodzimy do mariny Simuni. Obsługa już śpi ale cumy pomaga nam odebrać niemiecki turysta. Znaleźliśmy miejsce przy dźwigu i mogliśmy stanąć
nietypowo jak na Chorwację long side. Rano przestawiliśmy jacht w inne miejsce.

Niedziela 2300
Rozmowa z załogą. Jednak nie chcemy pływać w nocy. Prognozy pogody mówią o wiatrach na najbliższe 3 dni NE-NW a potem przechodzące na SE-SW.
Zapada decyzja o diametralnej zmianie planów. Płyniemy w kierunku Trogiru. Simuni to mała wioska ze sklepem w centrum czynnym do południa i małym
sklepikiem w marinie. Nie ma nic ciekawego do zwiedzania.

Poniedziałek 1510
Rzucamy kotwice i kąpiel.

Poniedziałek 1940
Wpłynięcie do mariny w Sukosanie. Jest to nasz port macierzysty więc nie zapłacimy nic za postój.
Mamy awarię rolera foka. Nie możemy go prawidłowo zwinąć. Nie można też go całkowicie zrzucić. Zabezpieczamy go tymczasowo linami. Dzwonię z darmowego telefonu GSM do serwisu. Będzie ciężko się dodzwonić, bo południowcy raczej tak późno raczej nie przyjadą. Na wszelki wypadek "profilaktycznie" interweniuje też w recepcji. Pani daje mi na wszelki wypadek nr tel. - jak twierdzi do dyrektora Adriatic Charter. Na szczęście po chwili serwis oddzwania. Wyjaśniam, że boję się, że przy silnym wietrze fok w nocy się podrze. Pan uspokaja mnie, że za kwadrans ktoś przyjdzie i tymczasowo zajmie się rozpoznaniem sytuacji a rano przyjdzie cała ekipa. I faktycznie po kwadransie jest młody chłopak, który naprawił rolera a rano ... przed 0800 była cała ekipa, która dokładnie sprawdziła go.

Wtorek 1225
Delfiny! N43.43,6' E015.39,5'

Wtorek 1830
Wpłynięcie do mariny w Trogirze. Ogromnie grube mooringi jakby dla dla największych statków na świecie. Zwiedzamy przepiękne urokliwe miasteczko - zwłaszcza w nocy. Niektórzy robią zakupy pamiątek. Sklepy czynne są do późna. Szukamy jakiejś fajnej konoby. Jemy przysmaki kuchni chorwackiej. Porcje ogromne więc trudno zjeść.

Środa 0945
Znów delfiny! N43.25,9' E016.11,8'

Środa 1255
Przybycie do mariny miejskiej w Hvarze. Od razu wiedzieliśmy, że nie zatrzymamy się tu na noc. Jest tu mało miejsca, słabo osłonięte od morza i wiatrów.
Zatrzymamy się na 2 godziny. Rozważam dwie opcje - desant załogi i mój powrót po Nich później lub krótki postój. Któryś z załogantów pytał mnie wcześniej gdzie jest największy ruch statków na świecie. Jest duży np. w kanale La Manche. Ale to się działo w Hvarze w południe to prawdziwy "sajgon". Planuje jakiś manewr X a tu wypływa prom albo cumuje taksówka wodna. Za chwilę wiatr 'przestawia' liczne jachty stojące "luzem" na kotwicy. Ktoś wypływa. Ktoś wpływa. Świetny miałem trening zacieśnionej cyrkulacji. :-) Na szczęście podpłynął Pan pontonem i "rozepchał" nam dwa jachty a my między nie. Za dwie godziny zażądał 100 kun. Na Hvar można zawsze liczyć! Przewodniki podają, że 2700-2800h. rocznie jest słońce. I rzeczywiście. Wyjątkowo słonecznie! Wchodzimy na zamek. Robimy 'pocztówkowe' zdjęcia. Przechodzimy obok stoisk z lawendą, z której to znany jest Hvar. Potem lody i bazarek. Kupujemy owoce, wino, rakije i prosek.

Środa 1755
Przybywamy do Palmizany. To ok. 2 mile od Hvaru. Polecam tą marinę. Dobre warunki, dobrze osłonięta od wiatrów. Jest mała plaża. Miejsce "zrobione" na wygląd tropikalny. Obserwujemy zwierzątka wodne w tym jeżowce. Dziewczyny zbierają muszelki. Nie są puste - w środku mają mieszkańców.

Czwartek 0805
Ogromne kolejki do pryszniców i toalet. Wstaliśmy zdecydowanie za późno. Tak naprawdę trzeba wstać przed 0700. I to poza sezonem!!! Wypływamy. Po drodze delfiny ale wszyscy mają fotki i nie budzą już naszego większego zainteresowania.

Czwartek 1615
Ponieważ załogantka powiedziała, że fajne są chwilowe postoje w marinach aby zwiedzić daną wyspę czy miasto, to zatrzymujemy się na godzinkę
w Primostenie. Zapłacimy 70 kun. To bardzo sympatyczne miejsce. Wchodzimy na szczyt, gdzie jest kościół. Potem kręcimy się po miasteczku.

Czwartek 2005
Przybycie do mariny w Vodicach. Bo blisko Sukosanu. Rejs dobiega końca i jutro tam musimy być.
O Vodicach Klimczak napisał, że to jedno z niewielu miast bez większych zabytków. Jest za to dużo 'życia'. Trafiamy na koncert muzyki bałkańskiej.
Jemy lody i leniwie przechadzamy się po mieście.

Piątek 0920
Wyjście z Vodic.
Szkoda, że nie zatankowaliśmy paliwa po 7,77 kun/l. czyli nieco ponad 1 euro/l. Stacja jest czynna od 0900. Ale my spieszymy się bo prognoza w marinie mówi
o 10B wieczorem.

Piątek 1440
Tankowanie w Sukosanie. Jest już spory ruch i musimy krążyć w kolejce. Płacimy w euro. Niekorzystny przelicznik Wyszło po 1,30 euro/l. Zużyliśmy 80,5l. w ciągu 41h. na silniku. Czyli praktycznie równo 2l./h. przy głównie ekonomicznych obrotach 1600-2000. Miał to być rejs głównie na żaglach a wyszło jak zwykle. Tylko 8,5h. na samych żaglach. Mieliśmy sporo flauty i niesatysfakcjonujących nas 2B. Nie - bo dawało to 2-3 węzły. A my chcieliśmy zobaczyć wiele fajnych miejsc. I to udało się. I nie ważne, że nie udał się główny cel: Pula.

Piątek 1500
Proszę o pompkę do pontonu (dostaje ją szybko) i pytam, czy możliwy jest check-out? Nurkowie będą o 1700. W międzyczasie tłumaczę załogantowi, że mimo
wykupienia końcowego sprzątania etykieta wymaga wstępnego posprzątania. Biorę więc kubeł, szczotkę i płyn i zmywam pokład.A ok. 1700 faktycznie są nurkowie. Inni panowie wchodzą na pokład i pytają co jest popsute (zgłaszam światła nawigacyjne) i sprawnie sprawdzają wszystko inne w niecałe 10 minut.

Piątek 1715
Pokazuje pani w recepcji do podbicia Kartę Rejsu wg. wzorca charter.pl. Pani mówi: "Yes. KARTA REJSU. I know what it is." Podpisuję szkodę dla ubezpieczyciela (światła nawigacyjne) i nawet nie musimy kłócić się czyja to wina? Mamy przecież ubezpieczoną kaucję. Serdecznie żegnamy się i dzięki temu, że mamy busik szybko odjeżdżamy. W Katowicach jesteśmy ok. 0700 w sobotę.

Andrzej Kurowski