Rejs morski (Słowenia, Włochy, maj 2012)

Galeria - rejsy za nami

Włoska majówka:

Jako, że załoga nastawiła się na maksymalne wykorzystanie czasu zarówno w aspekcie turystycznym jak i żeglarskim, program rejsu okazał się nadzwyczaj bogaty. Noce przeznaczaliśmy na adriatycką włóczęgę pośród gwiazd i światełek nawigacyjnych a w czasie dnia grupa wilków morskich przybierała formę turystów lądowych i uzbrojona w sprzęt fotograficzny i przewodniki przemierzała przepiękne zakątki adriatyckich pereł kulturalnych i architektonicznych. Opuszczając pierwszego poranka marinę Portoroż obawiałem się, że nasze żeglowanie sprowadzi się wyłącznie do manetki Volvo Penta i tak też się stało - na szczęście tylko pierwszego dnia rejsu. Przez wiele godzin Adriatyk miał wygląd nieskalany najmniejszym choćby zmarszczeniem tafli wody więc po najkrótszej linii łączącej Słowenię z wenecką laguną ok.15.00 minęliśmy główki kanału wejściowego do Wenecji. Natychmiast po zacumowaniu rozpoczęła się eksploracja miasta i jego atrakcji, która trwała aż do późnego popołudnia dnia następnego. Wieczorem już byliśmy w morzu by po całonocnej żegludze ponownie podejść do włoskiego wybrzeża, tym razem na wysokości Rimini. Wczesnym popołudniem zacumowaliśmy w sąsiedztwie zaprzyjaźnionego jachtu spod bandery charter.pl i wieczór przebiegł pod znakiem między-załogowej integracji. Skoro świt eksploracyjna część załogi ruszyła w kierunku San Marino, skąd powróciła ze zdobyczami (pamiątki i tysiące zdjęć) późnym popołudniem. Kolejny wieczór powitaliśmy już w morzu przy żwawym wietrze. Obraliśmy za cel Rawennę z jej bizantyjskimi skarbami architektonicznymi. Cel - na pozór niezbyt odległy ale bardzo trudny nawigacyjnie (platformy gazowe i badawcze, łowiska, tory podejściowe statków handlowych) - osiągnęliśmy przed 5.00 rano. O 10.00 większość załogi była już w trakcie zwiedzania Rawenny, tak aby jeszcze przed wieczorem oddać cumy w kierunku przeciwległego wybrzeża Słowenii. Wiatr mocno się wzmógł ale przyjął bardzo korzystny dla nas kierunek, więc poranek powitaliśmy już na granicy chorwackich wód terytorialnych. Ponieważ mieliśmy dzięki temu przyzwoity zapas czasu, postanowiliśmy odwiedzić jeszcze jedno, małe ale niezwykle urokliwe słoweńskie miasteczko - Piran. Po niebyt miłym przyjęciu przy miejskiej kei, niezrażeni dostrzegliśmy jedno wolne miejsce w prywatnej części portu gdzie przycumowaliśmy na kilka godzin, które załoga wykorzystała jak przystało na rasowych turystów co do ostatniej minuty. Wraz z zachodzącym słońcem weszliśmy w główki mariny Portoroż, by chwilę później po zacumowaniu zakończyć rejs przemiłym wieczorem fotograficzno-gastronomicznym. Jestem przekonany, że po tak bogatym we wrażenia rejsie, każdy członek załogi wracał do domu snując plany kolejnego żeglarsko-turystycznego wyzwania i liczę na to, że jeszcze kiedyś nasze morskie ścieżki się skrzyżują.

s/y "Ursula" przepłynęła ok.280mm odwiedzając Portoroż, Wenecję, Rimini, Rawennę i Piran.

Zdjęcia autorstwa: Iwony, Krzysztofa i Bogusława

Krystian